14 cm, oprawa kartonowa oryginalna, 111,[1] s. PB, Very Good. Stan wewnątrz bardzo dobry, okładka nieco podniszczona, na s. tytułowej podpis poprzedniego właściciela: Antosiak. Masa egz.: 45 g.
Opracowanie graficzne Marek Łukasik.
Od autora
Nie ja jestem autorem tego zbiorku.
Ojciec mój — biedak przez cafe życie — był niewyczerpaną skarbnicą żydowskich anegdot żartów i kawałów, matka zaś przysłów, powiedzonek i mądrości. Każde spotkanie ojca z przyjaciółmi zamieniało się w sympozjum humoru, pomagało zapomnieć o ciężkich, jakże ciężkich! trudach i zmartwieniach codziennego życia. Godzinami słuchałem zafascynowany niewyczerpanym zapasem specyficznego żydowskiego humoru, który tryskał jak gejzer z ust każdego uczestnika zebrania, starającego się przewyższyć swojego przeciwnika.
A ja to wszystko zapisywałem. Ponadto jako przedstawiciel i akwizytor jednego z warszawskich wydawnictw zapędzałem się do miast i miasteczek w Małopolsce, na Lubelszczyżnie, w Białostockiem, Grodnieńskiem, Pińskiem, na Wileńszczyźnie. Zawsze potrafiłem wykroić trochę czasu, by wpaść do bożnicy, na miejscowy bazar czy do nędznego sklepiku żydowskiego, gdzie niekiedy cały majątek stanowił słój z kiszonymi ogórkami i kupka warzyw i owoców. Zawsze potrafiłem nawiązać rozmowę i sprowokować rozmówcę do opowiedzenia paru anegdot. I znowu skrzętnie notowałem.
Kilkanaście grubych brulionów spłonęło w ogniu razem z tym światem, zamordowanym przez siepaczy hitlerowskich…
Dla wielu był to świat odrębny i tajemniczy, dla wielu egzotyczny i romantyczny. Ale prawie dla wszystkich, którzy należą do starszego pokolenia, a na pewno dla wszystkich młodych, jest to niepowrotna przeszłość, o której powoli się zapomina. A wraz z tym światem ginie pamięć o jego specyficznym, często autoironicznym humorze, będącym cząstką jego kultury obyczajowej. Niech ten zbiorek choć na chwilę wydobędzie ów świat z przeszłości. W zbiorku znalazło się również kilka żydowskich anegdot współczesnych.
opis w Bibliotece Narodowej.
WorldCat:
24613597;
246533610.